W tańcu życia, na scenie naszej egzystencji, wszyscy nosimy maski - czasem bardziej, czasem mniej świadomie. Jesteśmy aktorami i widzami jednocześnie, żonglując rolami przypisanymi nam przez świat lub stworzonymi przez nas samych. Z czasem wpletliśmy te maski tak głęboko w siebie, że prawie ich nie zauważamy. Stały się one częścią nas. Ale czy naprawdę jesteś osobą, którą jesteś przed światem? A może jesteś więźniem roli, którą nauczyłeś się tak dobrze odgrywać?
Jako psycholog często doświadczałem, jak ludzie są uwięzieni w labiryntach własnych masek. Te maski nie zawsze są wykonane z solidnego materiału. Czasami są delikatne jak zasłona, która chroni nas przed prawdziwą głębią nas samych, ale czasami są wykonane z ciężkich warstw, które nas duszą. I choć maski te pozwalają nam odnaleźć się w świecie, często uniemożliwiają nam rozpoznanie samych siebie. Owszem, chronią nas, ale również uniemożliwiają nam prawdziwe życie.
Życie jest jak sztuka teatralna, w której każdy z nas odgrywa własną postać. Czasami jednak czujemy się jak statyści, których role są ustalone. Jedną ze szczególnie powszechnych „postaci drugoplanowych”, która pojawia się raz po raz, jest rola ofiary. Pojawia się po cichu, niemal niepozornie i wciąga nas w stan, w którym czujemy się bezsilni. Kiedy myślisz w tej roli, wydaje się, że jesteś uwięziony w ciągłym strumieniu okoliczności i wydarzeń, na które nie masz wpływu.
Ale co, jeśli ta rola ofiary jest tylko maską? Taką, którą założyłeś w pewnym momencie w przeszłości, aby się chronić? W rzeczywistości, i to jest ukryty skarb za tą maską, leży niesamowita wolność: wolność samodzielnego wyboru masek i decydowania, jaką rolę naprawdę chcesz odgrywać w swoim życiu.
Kiedy uwolnisz się od tej roli, możesz wkroczyć na nową scenę - scenę, którą sam kierujesz. Kurtyna opada, a ty stajesz tam, nie jako ofiara, ale jako reżyser i aktor własnego życia. Ta decyzja wymaga odwagi, zwłaszcza odwagi, by zdjąć maski, które nosiłeś przez tak długi czas i spojrzeć prawdzie w oczy. Ale to właśnie tam, w delikatnym objawieniu swojego prawdziwego ja, czeka największy dar: możliwość autentycznego życia.
Ponieważ prawdziwy język duszy nie przemawia wyraźnymi, głośnymi słowami. Przemawia łagodnymi falami twoich uczuć, obrazami, które rozwijają się w tobie jak mieniące się krajobrazy, oraz cichą intuicją, która prowadzi cię niewidzialną ręką do miejsc, do których naprawdę musisz się udać. Szepcze do ciebie, ale często jej nie słuchamy - ponieważ głośne głosy umysłu i świata dominują w pokoju. Ale jeśli poddasz się ciszy, wsłuchasz się w wewnętrzny szmer duszy, zdasz sobie sprawę, że ona zawsze delikatnie wskazuje ci drogę.
W mojej pracy psychologa często doświadczałem, jak ludzie zaczynają zrzucać swoje maski, gdy pozwalają sobie zajrzeć w najgłębsze zakamarki swojej duszy. Kiedy zrzucają fasadę „siły”, „niewrażliwości” lub „doskonałości”, mogą na nowo odkryć prawdziwy rdzeń swojej istoty. To odważny krok, przyznaję. Ale jest to również krok w kierunku wolności - wolności do życia i kochania wszystkimi aspektami własnego ja.
Wyobraź sobie, że jesteś malarzem stojącym na pustym płótnie. Twoje kolory to twoje uczucia, twoje doświadczenia, twoja prawda. Masz moc tworzenia swojego obrazu, wybierania odcieni, które cię definiują. Ale aby naprawdę tworzyć, musisz zdjąć maskę doskonałości i pozwolić sobie na malowanie w pełnej niedoskonałości swojej istoty.
To proces, który wymaga czasu - jak powolny wzrost kwiatu, który stopniowo otwiera się na światło. Ale jeśli masz odwagę zdjąć maski i słuchać tego, co szepcze do ciebie twoja dusza, odkryjesz, że jesteś nie tylko aktorem, ale także twórcą własnego życia. I w tym momencie, gdy zrozumiesz prawdziwy język swojej duszy, scena życia nie będzie już miejscem ról i masek, ale przestrzenią prawdziwego spotkania - z samym sobą i otaczającym cię światem.
Kommentare